28 Stycznia 2007 | Niedziela | Imieniny obchodzą: Agnieszka, Augustyn, Flawian, Ildefons, Julian, Karol, Leonidas, Piotr, Radomir, Roger, Waleriusz | Do końca roku zostało 338 dni. |
StatystykiOdwiedzających: 335329
|
Autor: nieznany autor
|
Michio Kaku - jest profesorem fizyki teoretycznej na City University w Nowym
Jorku. Jest współtwórcą teorii strun i autorem bestsellera Hiperprzestrzeń.
Naukowa podróż przez wszechświaty równoległe, pętle czasowe i dziesiąty wymiar,
którego polskie wydanie ukazało się w 1995 roku w serii "Na ścieżkach nauki
Wszechświaty równoległe i życie w nich".
"Wyobraźcie sobie, że potraficie przechodzić przez mury. Nie musielibyście
troszczyć się o to, czy drzwi waszego domu są otwarte. Moglibyście wchodzić do
swojego mieszkania przez ściany, a dom opuszczać od tyłu przez mury. Albo
wyobraźcie sobie, że macie dar operowania wewnętrznych narządów człowieka bez
konieczności otwierania jego ciała. Jaka istota mogłaby posiadać takie niemal
boskie zdolności? Odpowiedź brzmi: istota ze świata posiadającego więcej
wymiarów niż nasz".
Wszechświaty równoległe i życie w nich
Sytuację tę może nam przybliżyć prosta analogia z gotującą się wodą (zjawisko to
jest efektem kwantowym). W gotującej się wodzie ciągle powstają niewielkie
pęcherzyki i bardzo szybko się rozszerzają. Jeśli potraktujemy Wszechświat jako
taki pęcherzyk, przekonamy się, że może on istnieć w morzu innych pęcherzyków.
Nasz Wszechświat może więc być po prostu kwantowym pęcherzykiem, powstałym w
wyniku fluktuacji kwantowej w nieskończonym oceanie pieniącym się
wszechświatami. W tym nieskończonym oceanie, zwanym wieloświatem, ciągle
powstają z próżni nowe wszechświaty. Wielkie wybuchy zachodzą więc przez cały
czas, a każdy z nich jest kwantową fluktuacją próżni. Powstawanie wszechświatów
z niczego może się wydawać pogwałceniem naszych ukochanych zasad zachowania,
dopóki nie uświadomimy sobie, że stworzenie wszechświata nie wymaga żadnej
energii. Jeśli wszechświat jest zamknięty jak pęcherzyk, energia jego materii
jest dodatnia, natomiast jego energia grawitacyjna jest ujemna, co w sumie daje
dokładnie zero (energia grawitacyjna danego ciała jest ujemna, ponieważ
wydobycie go ze studni potencjału grawitacyjnego wymaga dostarczenia dodatniej
energii).
Aby zatem stworzyć nowe pęcherzyki, powstające ciągle w morzu nicości, nie
trzeba dostarczać żadnej energii. Wszechświaty są za darmo. To jednak za mało,
by stworzyć wszechświat w laboratorium. Jak zauważył Alan Guth, twórca teorii
inflacji, aby powołać do życia wszechświat potomny we własnej piwnicy,
należałoby podgrzać materię do tysiąca bilionów bilionów stopni. (Energia netto
tego układu mogłaby jednak ciągle wynosić zero, ponieważ dodatnia energia
skupiona w piwnicy wytwarza otaczające układ silne pole grawitacyjne, którego
energia jest ujemna). Andriej Linde z Uniwersytetu Stanforda, jeden z twórców
teorii inflacji, jest przekonany, że takie pęcherzyki ciągle powstają i
przecinają się nawzajem. Linde napisał: Jeśli moi koledzy i ja mamy rację, to
może już wkrótce pożegnamy się z wyobrażeniami, według których Wszechświat
pojawił się jako ognista kula w wyniku Wielkiego Wybuchu.
Ten nowy obraz Wszechświata powoduje, że inaczej patrzymy na religijną
mitologię. Większość mitów dotyczących pochodzenia Wszechświata można podzielić
na dwie kategorie: judeochrześcijański mit Genesis, według którego świat został
stworzony w pewnym określonym momencie, oraz hinduistyczno-buddyjski mit
Nirwany, mówiący o bezkresnym Wszechświecie, który nie ma początku ani w czasie,
ani w przestrzeni. Obecnie możemy połączyć te dwie mitologie w jeden spójny
obraz: Stworzenie jest procesem ciągłym, wszechświaty wyłaniają się przez cały
czas z oceanu kosmicznej nicości - Nirwany.
Brałem kiedyś udział w dyskusji z laureatem Nagrody Nobla Stevenem Weinbergiem.
Kiedy wspomniałem o milionach wielkich wybuchów, zachodzących ciągle w nicości,
Weinberg powiedział: Ta wizja wydaje mi się bardzo pociągająca i z pewnością
należy ją traktować poważnie. Wynika z niej ważny wniosek: nie było początku,
tylko coraz większe wielkie wybuchy, a [wieloświat] trwa wiecznie. Nie trzeba
zmagać się z pytaniem, co było przed Wielkim Wybuchem. [Wieloświat] istniał
przez cały czas. To bardzo pociągająca idea.
Weinberg ostrzegał jednak, że w innych wszechświatach może nie być życia.
Większość z nich jest prawdopodobnie martwa, gdyż na przykład czas życia protonu
jest krótszy niż 10 miliardów lat (minimalny okres konieczny do tego, aby mogły
powstać stabilne związki organiczne, DNA i samo życie). Fizykom trudno jest
zbudować teorie, w których czas życia protonu byłby wystarczająco długi, aby
zdołały uformować się życiodajne cząsteczki. Inne wszechświaty mogą więc być
martwymi morzami neutrin, fotonów i elektronów, które nigdy nie połączą się ze
sobą, tworząc życie. Prawdopodobnie nasz Wszechświat należy do nielicznych, w
których pojawiło się życie. Ten zniewalający obraz stworzenia, jaki wyłania się
z kosmologii kwantowej, może również pomóc rozwiązać zagadkę zasady antropicznej.
Fizycy od dawna zdają sobie sprawę z niezwykłego zbiegu okoliczności: podstawowe
stałe przyrody przyjmują wartości umożliwiające zaistnienie życia. Czyżby życie
było zatem szczególną własnością Wszechświata? Jak powiedział Freeman Dyson z
Institute for Advanced Study w Princeton: Wygląda na to, że Wszechświat się nas
spodziewał. Gdyby na przykład tylko nieznacznie zmienić wartość elementarnego
ładunku elektrycznego lub stałą grawitacji, nie mogłyby powstać stabilne
cząsteczki DNA. Według silnej zasady antropicznej dowodzi to istnienia boskiej
istoty. Kosmologia kwantowa oferuje jednak inne proste wyjaśnienie: być może
istnieje nieskończona liczba możliwych wszechświatów o różnych stałych
fizycznych. Żyjemy po prostu w tym, w którym życie mogło powstać. Wyjaśnia to,
dlaczego w ogóle mogliśmy się tu znaleźć i zajmować się tym problemem. Nie jest
więc przypadkiem, że stałe fizyczne umożliwiają powstanie życia; w
rzeczywistości współistniejemy z mnóstwem martwych wszechświatów, w których
stałe fizyczne mają wartości nie dające się pogodzić z istnieniem stabilnych
cząsteczek DNA.
Jednak nawet jeśli większość wszechświatów jest martwa, pojawia się drażliwe
pytanie: czy istnieją wszechświaty przypominające nasz? Niektóre z nich mogą być
przecież wiernymi kopiami naszego Wszechświata, z wyjątkiem niewielkich
kwantowych szczegółów. Istnieje anegdota o rosyjskim fizyku, składającym po raz
pierwszy wizytę w Stanach Zjednoczonych, który poprosił, aby pokazano mu Las
Vegas. Jego amerykańscy gospodarze wzięli go za wytrawnego hazardzistę i bardzo
chcieli się dowiedzieć, jaka jest jego strategia. Rosjanin odpowiedział, że
postawi wszystkie swoje pieniądze, każdego centa, w pierwszym zakładzie. Jego
gospodarze protestowali: To śmieszne! Tak - odparł - ale w jednym z
wszechświatów równoległych będę bogatszy, niż mogę sobie wyobrazić! Dziwne, choć
być może prawdziwe.
Trzeba jednak pamiętać, że w milionach innych wszechświatów będzie zupełnie
spłukany. Pojawia się jeszcze inne drażliwe pytanie: czy możemy odwiedzać
równoległe wszechświaty? Czy idąc pewnego dnia główną ulicą miasta, możemy
napotkać wyłaniającą się przed nami przestrzenną dziurę, która będzie prowadziła
do innego wymiaru lub wszechświata? Czy obudziwszy się pewnego ranka, możemy
stwierdzić ze zdziwieniem, że znajdujemy się w świecie, w którym nasza rodzina
nigdy o nas nie słyszała? Pytanie to nie jest bezzasadne. Stephen Hawking
wyobraża sobie, że nasz Wszechświat jest połączony rozległą nieskończoną siecią
niewidzialnych nici z innymi pęcherzykami-wszechświatami. Sieć łącząca te
wszechświaty składa się z tuneli czasoprzestrzennych, które są przejściami w
przestrzeni. W zasadzie więc odpowiedź brzmi: tak, tunele czasoprzestrzenne
łączą nasz Wszechświat z innymi. Nie należy się jednak obawiać, że wpadniemy w
jeden z nich.
Nawet pobieżne oszacowanie prawdopodobieństwa takiego zdarzenia pozwala
stwierdzić, że nie dojdzie do niego w czasie istnienia naszego Wszechświata.
Przedstawiony obraz ma jednak pewien defekt. Kiedy próbujemy obliczyć wielkość
fluktuacji kwantowych, dzięki którym powstają nowe wszechświaty, wynik
"wybucha", czyli pojawiają się w nim nieskończoności i teoria traci sens. Proste
połączenie ogólnej teorii względności Einsteina z teorią kwantową nie wystarczy.
Najdalszy obiekt we Wszechświecie
Gołym okiem możemy z łatwością sięgać w dal na setki, a nawet tysiące lat
świetlnych, czyli na odległość, jaka dzieli nas od migoczących gwiazd, które
zdobią w pogodną noc niebieski firmament. Wystarczy jednak skierować lornetkę na
Drogę Mleczną, aby blada mgiełka stała się świetlistym pasmem gwiazd, które leżą
dziesiątki tysięcy lat świetlnych od nas. Posługując się najsilniejszymi
teleskopami, odkrywamy najdalsze kwazary. Ich przesunięte ku czerwieni widmo
mówi nam, że leżą one w odległości miliardów lat świetlnych od nas, na skraju
obserwowalnego Wszechświata. Na jeszcze większych odległościach napotykamy echo
stworzenia. W roku 1992 satelita COBE przeprowadził szczegółowe pomiary
mikrofalowego promieniowania o temperaturze 3 kelwinów, które jednorodnie
wypełnia Wszechświat.
To stare, szczątkowe promieniowanie, starsze nawet od gwiazd, pochodzi z okresu,
gdy od Wielkiego Wybuchu - który wydarzył się najprawdopodobniej 10-20 mld lat
temu - upłynęło zaledwie 300 tys. lat. Jednak prawie zawsze ktoś z publiczności
zadawał mi następne niewinnie brzmiące pytanie: Ale co się wydarzyło przed
Wielkim Wybuchem, panie profesorze? W tym momencie zauważałem zwykle nieznaczny
uśmieszek satysfakcji pojawiający się na twarzach niektórych osób na sali,
przekonanych, że zapędzili wykładowcę w kozi róg. Wiedziałem, że oczekiwali, iż
rozłożę ręce i ze wzrokiem utkwionym w sufit westchnę filozoficznie: My,
naukowcy, po prostu nie wiemy. Nie mamy o tym pojęcia. Jest to jedna z wielkich
nie wyjaśnionych tajemnic natury. Możliwe, że nigdy się nie dowiemy. Zobaczyłem
wiele zaskoczonych twarzy, gdy odpowiedziałem: Cieszę się, że pan o to zapytał,
ponieważ jest to temat dzisiejszego wykładu. Zajmiemy się dzisiaj właśnie tym,
co prawdopodobnie wydarzyło się przed narodzinami Wszechświata. Analizowaniem
tego problemu zarabiam na życie.
Sprawdzając niesprawdzalne
Istnieje fundamentalna różnica między religijną mitologią a kosmologią kwantową.
Mitologia nie ma naukowych aspiracji; nie spełnia wymogu falsyfikowalności, to
znaczy nie jest możliwy eksperyment, jednoznacznie wykluczający istnienie
aniołów czy cudów, które (z definicji) są niepowtarzalne. Kosmologię kwantową
będzie można jednak potwierdzić albo obalić. Aby sprawdzić jej przewidywania,
nie musimy jednak czekać, aż wpadniemy do wszechświata równoległego. Satelita
COBE wykrył na przykład niewielkie zmarszczki w jednorodnym mikrofalowym
promieniowaniu tła. Ma to duże znaczenie, ponieważ prawdopodobnie odpowiadają
one fluktuacjom kwantowym, które istniały w chwili Wielkiego Wybuchu. Jesteśmy
ich dziećmi.
Albowiem fluktuacje kwantowe, powstałe na początku czasu, rosły stopniowo przez
miliardy lat tworząc galaktyki, gwiazdy i planety, które obecnie obserwujemy.
Kolejnych sprawdzianów tego scenariusza mogą dostarczyć poszukiwania ciemnej
materii. Wiele obserwacji zdaje się potwierdzać istnienie tej tajemniczej,
niewidocznej formy materii, która stanowi prawdopodobnie 90% masy Wszechświata.
Nasza gromada galaktyk, zwana Grupą Lokalną, rozpadłaby się miliardy lat temu,
gdyby nie utrzymywało jej w całości przyciąganie olbrzymich ilości niewidocznej
materii. Jednym z głównych kandydatów na cząstki ciemnej materii są s-cząstki
(skrót od "super-cząstek"), składniki nowej formy materii, odpowiadające
najniższym częstościom drgań superstrun. Na początku przyszłego stulecia
powinniśmy określić dokładnie naturę ciemnej materii, a to z kolei pozwoli nam
potwierdzić lub obalić wiele hipotez teorii superstrun i kosmologii kwantowej.
Wybiegając jeszcze dalej w przyszłość, możemy oczekiwać, że pewnego dnia
odkryjemy nową formę resztkowego promieniowania pozostałego po Wielkim Wybuchu -
tła neutrinowego.
Jeśli to ciągle nieuchwytne promieniowanie zostanie odkryte, dostarczy nam
zdjęcia Wszechświata, kiedy miał on tylko 3 sekundy. Zmarszczki w tle
neutrinowym pozwoliłyby nam zajrzeć w środek ognistej kuli, kiedy stworzone
przez superstruny fluktuacje kwantowe były dominującymi siłami w rozszerzającym
się kosmosie. Następne stulecie zapowiada się bardzo ekscytująco dla badań nad
naturą ciemnej materii oraz tłem mikrofalowym i neutrinowym. Odkrycia
astrofizyków XXI wieku dostarczą nam informacji na temat pierwszych chwil
stworzenia i być może potwierdzą istnienie innych wszechświatów. Jaki jest więc
najdalszy obiekt w multiwszechświecie? Prawdopodobnie jest to coś, co unosi się
gdzieś w odległym pęcherzyku-wszechświecie. Jak powiedział kiedyś brytyjski
filozof J. B. S. Haldane: Wszechświat jest nie tylko dziwniejszy niż sobie
wyobrażamy, jest dziwniejszy niż potrafimy sobie wyobrazić.
Dziesiąty wymiar
Problem skonstruowania prawdziwej, ścisłej kwantowej teorii grawitacji -
unifikacji teorii kwantowej i ogólnej teorii względności - prześladował
największe umysły XX wieku, łącznie z Einsteinem. Pewnego razu laureat Nagrody
Nobla Wolfgang Pauli przedstawiał swoją propozycję teorii wszystkiego, gdy wśród
publiczności był obecny Niels Bohr, na którym teoria nie wywarła szczególnego
wrażenia. Podniósł rękę i powiedział: Wszyscy tutaj na sali zgadzamy się, że
twoja teoria jest szalona. Nie możemy się jednak zgodzić co do tego, czy jest
ona wystarczająco szalona. Wszystkie zdroworozsądkowe propozycje teorii
wszystkiego okazały się matematycznie niespójne. Zmuszeni jesteśmy pójść dalej i
stworzyć wyższą teorię, która połączy w spójną całość zarówno ogólną teorię
względności, jak i teorię kwantową. Obecnie jedyną (powtarzam: jedyną)
kandydatką na teorię wszystkiego jest teoria superstrun.
Teoria superstrun jest z pewnością wystarczająco szalona. Postuluje ona, że
wszystkie cząstki, jakie obserwujemy we Wszechświecie, łącznie z atomami naszych
ciał, składają się z małych wibrujących strun. Rezonanse, czyli "dźwięki" tych
strun, tworzą menażerię cząstek elementarnych (elektrony, kwarki, fotony i tak
dalej). Wszechświat jest symfonią drgających strun, a zasady harmonii są znanymi
nam prawami fizyki. Einstein zadał kiedyś pytanie: Czy Bóg tworząc Wszechświat
miał jakiś wybór? Wygląda na to, że nie. Zasady ogólnej teorii względności i
teorii kwantowej są sobie tak obce, że jakakolwiek teoria łącząca je w spójną
całość musi nie tylko mieć olbrzymią moc, ale również być bardzo dobrze
określona. Teoria wszystkiego musi odtwarzać teorię grawitacji Einsteina na
dużych odległościach, a kwantową teorię cząstek na małych, i poza tym powinna
być (jak sądzimy) pojęciowo prosta. Te warunki narzucają tak duże ograniczenia,
że możliwe, iż istnieje tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Zaskakujące jest
to, że teoria superstrun ogranicza liczbę wymiarów przestrzeni i czasu do
dziesięciu. Szczególną cechą teorii superstrun jest to, że mikroskopijne struny
(około 100 miliardów miliardów razy mniejsze od protonu) mogą drgać tylko w
dziesięciowymiarowej czasoprzestrzeni.
Mistycy, filozofowie i autorzy literatury fantastycznonaukowej zawsze
fascynowali się wyższymi wymiarami. Teraz jednak mamy matematyczne powody, aby
wierzyć w dziesięciowymiarową czasoprzestrzeń, ponieważ tylko we wszechświecie o
takiej liczbie wymiarów jest wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić zarówno
teorię kwantową, jak i teorię Einsteina. (Jeśli zapiszemy teorię superstrun,
powiedzmy, w 12 lub 13 wymiarach, staje się ona matematycznie niespójna.
Wszechświat, który początkowo miałby taką liczbę wymiarów, byłby niestabilny i
zredukowałby się do wszechświata dziesięciowymiarowego). W ten sposób narodził
się nowy, zaskakujący obraz kosmologii kwantowej. Dziesięciowymiarowe
pęcherzyki- -wszechświaty są niestabilne. Nasz pęcherzyk wkrótce po powstaniu
podzielił się na dwie części: cztero- i sześciowymiarowy wszechświat.
Wszechświat sześciowymiarowy zapadł się i te wymiary uległy takiemu skręceniu
(są 10 bilionów bilionów razy mniejsze od atomu), że nie możemy ich zobaczyć.
Jednak zapadnięcie się sześciowymiarowego wszechświata umożliwiło ekspansję
naszego czterowymiarowego Wszechświata, dając w efekcie rozszerzający się
kosmos, który obserwujemy dzisiaj. Jest on produktem ubocznym o wiele bardziej
gwałtownego zdarzenia, jakim było rozbicie dziesięciowymiarowej
czasoprzestrzeni. Oznacza to również, że inne pęcherzyki mogą rozpadać się na 5,
6, 7, 8 lub 9 wymiarów. Można jednak wykazać, że w takich pęcherzykach nie
pojawiło się życie. Fizyka mówi nam, że stabilne układy gwiazdowe, atomy i
protony mogą istnieć tylko w czterowymiarowym wszechświecie. Nasz Wszechświat ma
prawdopodobnie cztery wymiary dlatego, że w przeciwnym razie w ogóle by nas tu
nie było i nie moglibyśmy zastanawiać się nad tym problemem.
Moich słuchaczy zbija z tropu stwierdzenie, że fizyka Wszechświata przed Wielkim
Wybuchem stała się jedną z najmodniejszych dziedzin badań w przodujących
laboratoriach na całym świecie. Narodzinom nowej nauki, zwanej kosmologią
kwantową, których świadkami właśnie jesteśmy, towarzyszy wyczuwalna atmosfera
podniecenia. Chociaż nie ma jeszcze doświadczalnych dowodów przemawiających za
poprawnością kosmologii kwantowej, teoria ta ma tak nieodparty urok, że znalazła
się w centrum intensywnych badań naukowych. Już teraz zmusiła nas, niemal wbrew
naszej woli, abyśmy stawili czoło niezwykłym możliwościom istnienia
wszechświatów równoległych, tuneli czasoprzestrzennych i dziesiątego wymiaru.
Tematyka ta pociąga wielu fizyków, idących w ślad za takimi pionierami, jak
Stephen Hawking czy laureat Nagrody Nobla Murray Gell-Mann. Na pierwszy rzut oka
termin "kosmologia kwantowa" wydaje się oksymoronem, takim jak "koliber wielki".
W końcu kosmologia wywodzi się z ogólnej teorii względności Einsteina, czyli
teorii grawitacji. Fizycy posługują się nią, aby opisać rozszerzający się
Wszechświat; można go porównać do nadmuchiwanego balonika, którego gładka
powierzchnia pokryta jest bilionami malutkich galaktyk. Teoria kwantowa
natomiast opisuje świat subatomowy, który zaludniają tysiące niezwykłych
mieszkańców, takich jak elektrony, protony, kwarki, a może nawet superstruny.
Podobnie jak oliwa i woda, ogólna teoria względności i teoria kwantowa nigdy się
ze sobą nie mieszają.
Zupełnie inaczej podchodzą na przykład do opisu grawitacji. Z punktu widzenia
ogólnej teorii względności grawitacja pojawia się wskutek zakrzywienia ciągłej,
gładkiej tkanki czasoprzestrzeni, natomiast z punktu widzenia teorii kwantowej
jest ona wynikiem wymiany małych porcji energii, zwanych grawitonami. Przez
ostatnie 50 lat ogólna teoria względności i teoria kwantowa były w stanie zimnej
wojny. Każda z nich rozwijała się niezależnie od drugiej i każda miała na swym
koncie niekwestionowane sukcesy, o ile pozostawała na swoim terenie. Te dwie
teorie muszą się jednak spotkać w chwili Wielkiego Wybuchu, kiedy siła
grawitacji i temperatura były tak olbrzymie, że nawet cząstki elementarne
musiały ulec rozerwaniu. Przy takich energiach teoria Einsteina staje się
bezużyteczna, ustępując pola teorii kwantowej. Efekty kwantowe zaczynają
przeważać nad efektami ogólnej teorii względności przy temperaturze 1032
kelwinów, czyli bilion bilionów razy gorętszej niż temperatura panująca w
centrum wybuchającej bomby wodorowej. Innymi słowy, tajemnica Wielkiego Wybuchu
leży w połączeniu tych dwóch teorii w teorię wszystkiego, która zawierałaby je
obie.
Fizycy potrzebują kwantowej teorii grawitacji, która opisywałaby zarówno
subatomowy świat kwantów, jak i strukturę Wszechświata. Z tego niezwykłego
mariażu ogólnej teorii względności i teorii kwantowej wynikają jeszcze bardziej
niezwykłe konsekwencje, takie jak wszechświaty równoległe i hiperprzestrzeń.
Jedna z zasad kosmologii kwantowej mówi, że Wszechświat należy traktować jak
cząstkę kwantową, a najprostszą cząstką jest elektron. W szkole na lekcjach
chemii dowiadujemy się, że nigdy nie wiadomo na pewno, na którym poziomie
energetycznym znajduje się elektron; fluktuacje kwantowe powodują, że przebywa
on jednocześnie na różnych poziomach. Gdy zatem potraktujemy Wszechświat jak
elektron, musimy dojść do wniosku, że może on istnieć równocześnie w kilku
różnych stanach, czyli w postaci wszechświatów równoległych.
Materiał pochodzi z wykładu Michio Kaku
WIZJE
Urywek z ksiązki o tym tytule (VISIONS), autora Michio Kaku, który jest
profesorem fizyki w City College w Nowym Jorku, współ wynalazcą teorii "string
field" i autorem Hyperspace.
Tłumaczyła Joanna Woyciechowska.
Łączenie Umysłu z Medycyną
W świecie po roku 2020 można przewidzieć, że uczeni będą mogli łączyć rożne
ludzkie części ciała z "chipsami" silikonowymi, w celu uczynnienia porażonych i
nieczynnych organów . Powodem dla takiego optymizmu jest ( słuch JW) i to, że
tylko niewielka ilość neuronów (komórek nerwowych) jest włączona w kontrolowanie
wielu organów ciała, i to powinno być stosunkowo proste znaleźć rodzaj
unerwienia tych organów. Jednakże, bezpośrednie połączenia z samym mózgiem,
stanowią cały nowy zestaw problemów.
Liczba neuronów w samym rdzeniu kręgowym jest tak ogromna, że to jest
niemożliwe, żeby w przewidywanej przyszłości można było podłączyć do elektrod
choćby ich cześć. To byłoby podobnie jak ktoś chciałby połączyć sieć
telefoniczna Nowego Jorku z reszta świata bez przewodnika, lub instrukcji.
Unerwienie mózgu jest tak skomplikowane i delikatne, że bioniczne połączenia z
komputerem lub z siecią neuronów w tej chwili wydaje się niemożliwe bez
spowodowania trwałego uszkodzenia.
Obecnie nasze zrozumienie mózgu jest bardzo prymitywne. Wiemy tylko w zarysie
(na podstawie badań osób z uszkodzeniem mózgu, PET skanem), które części mózgu
są połączone z którymi częściami ciała. Uczeni tylko na poziomie strukturalnym
wiedza, które części mózgu są odpowiedzialne za generalna funkcje. Na poziomie
cząsteczkowym jednak, ta wiedza jest jeszcze znikoma.......................
Liczne eksperymenty wykazały, że nasze nastroje, łącznie ze stresem i nasze
społeczne kontakty maja natychmiastowy wpływ na stopień aktywności naszego
układu immunologicznego i naszej podatności na zakażenia. Będzie to możliwe do
całkowitego wyjaśnienia używając narzędzi biologii molekularnej. Powiązania
umysł /ciało, czasami widziane przed główny nurt medycyny jak szarlataństwo,
wkrótce zostaną wyjaśnione przez medycynę cząsteczkową, która będzie mogła
wykazać te wzajemne połączenia. My już wiemy bardzo dużo na ten temat, ale
ciągle nie rozumiemy go na wyższym poziomie.
W ciągu ostatnich kilku lat powstał zalew solidnych nowych eksperymentów i
analiz wskazujących niezbicie na istnienie połączeń umysłu z ciałem. W 1996 roku
badania z Johns Hopkins wykazały połączenia miedzy atakiem serca i depresja.
Lekarze obserwowali 1551 osób przez ponad 13 lat i znaleźli, że osoby z depresja
miały atak serca czterokrotnie częściej.... Wysoki stopień stresu był lepszym
wskaźnikiem śmierci, niż nadciśnienie, czy wysokie poziomy cholesterolu czy
tłuszczy we krwi.
Kontakty z ludźmi działały ochronnie bez względu na poziom stresu. (Lista na
temat SM. JW) Izolacja od ludzi wykazała alarmująco wysoka liczbę śmierci.
Stres obniża odpowiedź immunologiczna na przeziębienia wirusowe.... Nasz układ
immunologiczny jest barometrem naszego stresu emocjonalnego.
Dane z Yale Univ, z 1993 roku: Stres działa negatywnie na cukrzyce, choroby
serca, przerzuty nowotworowe, ataki astmy, i choroby jelit. Stres wpływa ujemnie
na sam układ nerwowy niszcząc hipokamp, a zatem niszcząc pamięć. Stres powoduje
zaostrzenia herpes, raka okrężnicy, chorób serca, zwłaszcza wtedy kiedy brak
wiary w poprawę i brak optymizmu. Gniew i depresja pogarszają przebieg tych
chorób. W 1996 r. dane z NIH: kobiety z depresja miały osteoporozę większa niż z
menopauzy.
Połączenia miedzy układami nerwowym, endokrynologicznym i immunologicznym
istnieją i działają na zasadzie wzajemnego sprzężenia zwrotnego.
Lekarze przyszłości zmuszeni przez medycynę molekularna, będą zwracali uwagę na
styl życia, stany emocjonalne, grupy wsparcia, regularne ćwiczenia i relaksacje
(jak joga, medytacja, wakacje) oraz na drogi wentylowania gniewu i stresu ( w
tym techniki oddychania)...
|
|
|